Maria Salus

Wiceprezes TPSP
Maria Salus- pedagog, społecznik, animator kultury, poetka, malarka. Dzieciństwo i młodość spędziła na Mazowszu, od 1973 mieszkanka Kielc. Zadebiutowała tomikiem wierszy "Krople słońca" w 1999r, współautorka albumu "The Art and Family Memories of the Stykas" wydanego w USA w 2006r. Utwory jej znajdują się w licznych antologiach, zbiorach poetyckich, czasopismach kulturalnych. Od 20 lat związana z Towarzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach, w którym pełni funkcję wiceprezesa. Promuje miasto i region świętokrzyski, prowadzi spotkania literackie, organizuje plenery malarskie, konkursy poetyckie, urządza indywidualne i zbiorowe wystawy plastyczne. Za osiągnięcia zawodowe, twórczość artystyczną i upowszechnianie kultury odznaczona m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką honorową "Zasłużony dla Kultury Polskiej". Medalem "Bene Meritus", Statuetką "Nike Świętokrzyska". Laureatka Nagrody Prezydenta Miasta Kielce i Świętokrzyskiej Nagrody Kultury przyznawanej przez Marszałka Województw Świętokrzyskiego.



Zaproszenie z Ambasady Bangladeszu z okazji Dnia Niepodległości


Twórczość poetycka
Proza i wiersze z tomiku "Dokąd pójdę jeszcze"
Powroty

Są takie miejsca na ziemi, które darzy się szczególną miłością i sentymen-tem, które, mimo upływających lat, głęboko pozostają w pamięci. Tym niezwykłym, magicznym punktem na mapie, skąd wyprowadzam swe wspomnienia, jest niewielka mazowiecka wioska, położona niedaleko Żyrardowa. Tu urodziłam się i przeżyłam pierwsze lata dzieciństwa. Tu kształtował się mój charakter, stąd w wieku czternastu lat wyruszyłam w daleki świat.
Aby ocalić od zapomnienia ludzi, wydarzenia, historię miejscowości i to wszystko, co bezpowrotnie mija, postanowiłam wrócić do przeszłości, zgarnąć ją w sobie i pozostawić zapisaną dla przyszłych, zwłaszcza dla młodych osób, które często myślą, że życie zaczyna się od ich pokolenia, że ich świat jest jedyny i niepowtarzalny. Na pewno takim jest, ale czyżby świat rodziców, dziadków był mniej ciekawy, mniej wyjątkowy i niezwykły?

***



Początek


Urodziła się w porze letniej obfitości,
w porze burz, gdy horyzont zamykał się z łoskotem,
gdy za oknem szumiał stary świerk
oblany mlecznym światłem lata.
Urodziła się w drewnianym domu z żółtym gankiem,
gdzie codzienne życie przelewało się przez izbę,
niczym strumień płynący obok,
gdzie nakrapiana słońcem droga
i rozległa przestrzeń mazowieckich pól
tworzyły najpiękniejszy obraz świata.
Dziś, gdzie jesienny pejzaż pokryty szarzyzną,
gdzie nad rozłogami mgły się ścielą,
często wraca do kraju dzieciństwa,
do miejsca, które nazywa swoją małą Ojczyzną.

Powrót


Widzi, że trawa dziś tak samo zielona,
że niebo pełne spokojnej powagi też to samo,
niezmienna rzeczka z przerzuconym mostkiem
i droga taka sama, choć już nie polna.
Jest w tym patrzeniu świat dziewczynki,
która niegdyś brodziła w płytkiej wodzie
i łowiła srebrne rybki,
która, idąc wąską ścieżką pod jasnym słońcem,
patykiem poganiała białe gęsi.
Są w tym patrzeniu chwile szczęśliwe
niewinnego dziecka
i wspomnienia z przeszłości,
może błahe, lecz wciąż bliskie i piękne,
dziś głęboko skryte pod dojrzałą powieką.



***


Cienkie chude brzózki
gołe lipy, wierzby i klony
zrzuciły już płaszcz,
hartują swe ciała przed zimą.

Dymy nad kartofliskiem
zasnuły pola.
Przemijanie,
chwil niepowtarzalne uciekanie,
jeszcze jedna jesień
ozłociła mą twarz.

Pałac w Guzowie - Tamara Denisowa

Matka


Odeszła cicho, szybko i chyba bezboleśnie.
Czy udar może być bolesny?
Odeszła tak, jak chciała,
w porze majowego słońca
rozświetlającego jej pogodną twarz.
W ciągu chwili stała się bezradna,
bezbronna, coś bezgłośnie szeptała
i uśmiechała się do najbliższych.

Była piękną, silną kobietą,
mocno trzymała w garści dom,
niczym prawdziwa Lwica broniła rodziny.
Z łąk przynosiła zapach lata,
miętę, dziurawiec, krwawnik,
macierzankę wiązała w pęczki,
na Zielną wiła pachnące wianki,
by poświęcone chroniły przez rok
przed nieszczęściami i chorobami.

Do ostatnich dni interesowała się tym,
co wokół, pełna miłości i nocy bezsennych
czekała na nas, gdy w porę nie zjawiałyśmy się.
Wiara w moc przebieranych paciorków
dodawała jej sił, wzbudzała nadzieję,
że jutro serce przestanie migotać
a obolałe nogi zaprowadzą do ukochanego ogródka.

Kochałam ją mocno, może niespiesznie,
niewylewnie, ale bezgranicznie.
Teraz pozostało mnóstwo niedopytanych słów,
niewskrzeszonych wspomnień
i samotne obolałe ja,
następne ogniwo przetrwania.


Anioł Stróż


Mój anioł stróż lubi ze mną siąść do stołu,
zwłaszcza, gdy poczuje woń
świeżo zaparzonej kawy.

Nie jest rozmowny,
zatapia się w chopinowskiej muzyce,
czasem znienacka rzuci sensownym rymem,
a gdy sam na sam zostaje z płótnem,
potrafi wycisnąć akuratną farbę.

Często chowa się do kąta,
łapie ciszę i układa sentymenty,
które snują się wokół.

Mój anioł stróż niekiedy opuszcza dom,
nie wiem, gdzie wtedy włóczy się,
ale gdy jest potrzebny, natychmiast wraca,
musi być zmęczony, bo tyle razy
słuchał mych próśb, westchnień,
wiele razy wyciągał z opresji.

Lubię mojego anioła stróża,
z nim nie jestem tylko swoja,
jestem czyjaś.

Chwila


Delektuję się chwilą, która trwa
Delektuję się ciszą oblepiającą każdy sprzęt i kąt
Tykanie zegara i pomrukiwanie srebrnego czajnika
Wzmaga poczucie bezpieczeństwa
Nie wiem, jak opisać tę błogą chwilę
Nie wiem, jak nazwać ją wprost
Słowa wydają się zbyt siermiężne i brutalne
Czyżby człowiek wymyślił za mało słów



***


Przycupnęłam na zydelku
Niczym gość spóźniony
Przycupnęłam na chwilę
Nie chcąc być zauważoną
Wydeptane ścieżki
Stały się szlakami
Troski i radości bliskich
Są już mymi radościami
Korzenie zbyt głęboko powrastały
W tę nieznaną ziemię
A przecież przycupnęłam na chwilę
Chwila rozrosła się tak wielce
Że już nie jestem tu gościem
Dziś mym miastem
Choć nie rodzonym
Pozostały na zawsze Kielce.


***


Mój dom rankiem pachnie kawą
i leniwym przeciąganiem się po kątach
lubię ciszę swojego domu
przetykaną wędrówką zegara
ozłoconą promieniami wstającego słońca
i świergotem wróbli za oknem
w moim domu cudownie się śpi i śni
wiem, że tu kolory marzeń
nabierają żywych barw
tylko szkoda, że marzenia
nie spełniają się w liczbie mnogiej

Do Przyjaciół Sztuk Pięknych


Taka dziwna grupa ludzi, niedzisiejsi, zeszłowieczni,
nadwrażliwi romantycy, żyją z myślą gdzieś w obłokach,
zwykłe słowa w metafory ubierają, wśród uliczek i zaułków,
w starych, przykurzonych rzeczach piękno widzą niebywałe,
niezwyczajni, eteryczni, zachwyceni byle czym.

Ale wierzcie, że w tym zabieganym rytmie codzienności,
naznaczonym terminami ważnych dat,
odnajdują sens istnienia popuszczając pasjom wodze,
są szczęśliwi wśród przyjaciół, co ze sztuką za pan brat.



Twórczość plastyczna
Chęciny wg Józefa Szermentowskiego

Kościół św.Wojciecha w Kielcach Karczówka

Karczówka
Kobiety w polu Przed burzą