|
|
|
Pozbierać rozrzucone chwile
(tomik wierszy wytypowany do druku przez Jury Ogólnopolskiego VI Konkursu
im. Leopolda Staffa )
|
|
|
|
Rozrzucone chwile
Sześciedziąt lat minęło
- zresztą nie wiadomo kiedy-
a twoje słowa Raiso szkolna Koleżanko
dźwięczą mi dziś jak żywe
- Nie pozwól-mówiłaś z przejciem-
by wiatr unosił twe włosy
bo po śmierci będziesz je musiała
wszystkie pozbierać po świecie.
miałam się wtedy z tego
i włosów nie pilnowałam
A dziś- bliska kresu życia-
zaczynam się troszczyć nie o włosy jednak
lecz o swoje rozrzucone chwile
Tak mi ich żal tak żal
tych pogubionych pereł czasu..
Próbujęje zbierać po kraju
-rzadko poza krajem-
i nizać na sznurek pamięci
jedną po drugiej
Czy chociaż odróżnię prawdziwe od sztucznych?
Bo z fałszywymi Pan mnie nie przyjmie do Raju.
6 listopada 2001
|
|
|
|
Co jest poezja
Poezja to nie tylko
brzęczące jak osy rymy,
to nie tylko stukot rytmu słów
poustawianych w szeregi lub grupy
i maszerujących w wojskowym drylu
albo na luzie.
Poezja to muśnięty dowolnym piórem
urok chwili.
Ale nie słodka wata na patyku
mdława papka brzmień.
Poezja to dotknięcie grozy i tragizmu życia.
To odgłosy burzy uczuć
lub uchwycenie niewidocznych gołym okiem
drgnień serca.
To zatrzymana w locie błyskawica myśli.
To zgrzyt zaciskanej z bólu szczęki,
to stłumiona na papierze gorycz istnienia.
To także salwa radości życia
lub szczery szmer jego błogości.
To zdziwienie i zachwyt nad pięknem świata
lub żal nad jego okaleczeniem.
Poezja to dzieciństwo trzepoczące w smudze czasu
jak motyl zawieszony na promyku
Poezja to pomost między ludźmi,
to pokłon przed Stwórcą Wszechświata i Człowieka.
|
|
|
Dwa brzegi czasu
Dzieciństwo i starość
dwa brzegi danego mi czasu
spięte jedną klamrą pamięci
I nieustanne zdziwienie:
to ja wciąż ta sama choć inna?
Zwinna Zosia skacząca na jednej nodze
podczas zabaw
brodząca za kwiatkami po łąkach
jak bocian za żabami
i przygarbiona stara Zofia
drepcąca po parku
słuchająca jak trawa rośnie
i ptaki ćwierkają
lub zbierająca kasztany
Kasztany... te cacka natury
urocze mikrogloby
z magiczną mocą zatrzymujące czas
Czyż to nie wczoraj
zbierałam je dla moich lalek?
Każde coroczne ich spadanie
budzi me zdziwienie
to już pora kasztanów?
A może innych pór nie było?
Przecież to wczoraj ciągle trwa...
Czyż to możliwe
między Zosią a Zofią
przepłynęło życie?
Kielce, 2001
|
|
|
|
Musi być sens przecież
Mój dzbanek, który mi dałeś Panie,
w którym siebie niosę,
zaczyna już pękać
i koniec jego się zbliża tak nieubłaganie.
Po co mi zatem dajesz jeszcze,
tę ciekawość świata
i po co chciwość wiedzy nadal we mniewzbudzasz,
jeżeli doczesności już mi tak niewiele?
Ta dziwna ciekawość świata i zachłanność piękna
musi mieć sens przecież!
Wszak nakazałeś nam gromadzić już tutaj
skarby na wieczność.
Czy tam, do Twego zaświata,
wszystkie zebrane wrażenia
i ziemskie uroki zabiorę?
A z bliźnimi naszymi
w Twoim niebieskim Królestwie
pozwolisz się dzielić dobrem, pięknem i wiedzą,
jak teraz tu czynimy?
Czy tylko jak koło zamknięte wartości te
nieskończenie będziemy mogli toczyć?
Choć teraz ja nic nie wiem, Wielki Niepojęty,
zawierzam Ci się we wszystkim
i chcę Cię wielbić w Twym dziele
bez końca na wieki,
cokolwiek tu i tam zdarzysz.
28 I 2004
|
|
|
|
Wiersze nagrodzone I nagrodą na konkursie poetyckim
pt. „Życie z przeszkodami” 28 stycznia 2005 r. |
|
|
|
Ciepło koło serca
Tuż przed samą Warszawą wsiadł żwawo do pociągu
trzynastoletni chłopiec z grzecznym pozdrowieniem.
Bez wstępu, bez ogródek
zdążył mi opowiedzieć w locie błyskawicy
plany urbanistyczne swojej miejscowości,
plan trakcji kolejowej,
plany życiowe rodziny
i plan osobisty swej letniej podróży nad morze
z ukochanym tatą.
Dokładnie miał wyliczone dni do tego czasu.
Zapytał mnie jeszcze,
czy już widziałam Bałtyk, czy robi wrażenie
i czy płynęłam statkiem.
Ucieszył się szczerze i bez udawania,
że jego wakacyjne marzenia pochwalam
(inni zapytani milczeli z pogardą)
i oznajmił nagle, że już się musi pożegnać,
bo biegnie do szkoły, i to specjalnej.
Wyskoczył zwinnie na peron,
pociąg natychmiast ruszył,
a ja pozostałam z przemiłym wrażeniem
i ciepłem koło serca.
Pokrętny i dziwny Świecie,
dlaczego ty ludzką życzliwość,
szczerość i ufność prostoduszną
za ułomność uważasz?
Nie skrzywdź, serdecznie cię proszę,
tego ufnego ptaszka, co na ramieniu siada
i tak wdzięcznie ćwierka, radując się z życia
i z ciebie, dziwny Świecie.
8 grudnia 2004
|
|
|
|
Rozmowa z żółwiem
Lżej ci nie dawać z siebie nic innym,
niż dawać im cokolwiek, kiedy potrzebują?
zagruchał gołąb do żółwia, ot tak sobie,
z ciekawości życia, chcąc rozmowę nawiązać.
Żółw jednak milczał i milczał;
może myślał nad tym w żółwim tempie,
a może nie chciał się zdradzać ze swym charakterem...
Bo widzisz, miły Żółwiu ciągnął w zadumie gołąb,
bywają na świecie tacy osobnicy niezwykli,
co czują nieprzepartą potrzebę służenia drugiemu.
I każda okazja dla nich bywa dobra,
aby oddać bliźnim odrobinę miłości
i pomóc w czymkolwiek.
Oni tylko patrzą i jakby wyczekują sobą,
czym by tu komu usłużyć.
Każdym spojrzeniem swoim,
każdym gestem i słowem tacy stale mówią,
że są gotowi w każdej chwili do usług.
Jakby się po to właśnie narodzili,
jakby do tego jedynie zostali stworzeni przez Pana,
by plastrem miodu być dla innych.
A kiedy spotkają kogoś, co ma trudności w życiu,
to mówię ci, Żółwiu, są cali szczęśliwi,
choć współczują serdecznie.
Takać to dobroć anielska w nich siedzi, mój Żółwiu.
Ale niestety, i tacy bywają na Ziemi,
co palcem nie kiwną w potrzebie drugiego,
jeszcze mu dołożą.
Co ty na to, Żółwiu?
Nie taki ten świat zły jest,
jak go Diabeł maluje żółw orzekł nareszcie.
21.11.2004
|
|
|
|
Rozmowa ze ślimakiem
Gołąb dociekliwy i trochę gaduła
dalsze gołębie badania prowadził wśród stworzeń:
Lubisz ty, bracie, dawać z siebie coś dla innych,
dzielić się z nimi, usłużyć im czasem i pomagać słabszym?
zapytał tym razem ślimaka.
Czy może się bronisz, biedactwo, jak tylko potrafisz,
przed najdrobniejszym okruchem tego daru z siebie
lub się wymigujesz bez wysiłku grosikiem?
Albo też, jeśli uczynisz coś czasem dla kogo,
to robisz z tego mit i legendę na całe miesiące i lata,
i ogłaszasz to wszem tudzież wobec,
by ci na dłużej zadowolenia z siebie wystarczyło.
A zaiste potrzeba ci go wiele, bardzo wiele.
(Ślimak milczał i tylko łypał na gołębia spod skorupy).
Bo widzisz, Ślimaku, różne bywają stworzenia,
dlatego cię pytam, a ty się zastanów.
Pomyśl zatem, kochany, czy warto się bronić
przed odruchem dobroci dla innych
i cofać się w swą ślimaczą skorupę,
choćby ta miłość wymagała od ciebie odrobiny trudu.
Nie uważasz, bracie, że szczęśliwiej jest wszakże
wystawić swą czujkę,
zrobić maleńki kroczek na początek
i przekroczyć bramę swego serca
wciąż przecież uchyloną, aczkolwiek tylko na szparkę?
Doświadczenie takie chyba jednak cieszy
i warte jest szczypty zachodu i próby.
Choć ślimak wciąż milczał, to gołąb gruchał dalej:
Fruńmy więc i czołgajmy się tam, jak kto może,
by bodaj jeno gruchnięciem wesprzeć w potrzebie
zagonionego zająca.
21.11.2004
|
|
|
|
Liści żywot
Weźmy na przykład takie liście na dębie
jak pięknie sobie żyją razem!
I na zdrowym drzewie
trafi się przecież czasem
liść zdeformowany jakiś niepełny w kształcie.
Czy dąb go odrzuca dlatego?
Albo czy go niszczy,
lub traktuje gorzej od innych?
Niczym go nawet nie wyróżnia w tłumie.
Taki listek żyje sobie normalnie,
jak tylko potrafi.
Dąb daje mu szansę jak każdemu liściowi.
I zadanie spełnia jak każdy z tysięcy.
Pije wodę, rozwija się, zieleni,
cień daje owocom za dom służy razem z innymi,
ptakom i owadom za ochronę.
Ten listek jak to listek cieszy się życiem,
szumi i gra w chórze braci-liści,
chwaląc swego Stwórcę.
Może mu trochę trudniej, pewnie się wysila,
ale i satysfakcji ma więcej ze swojej dzielności.
Jemu inne liście współsłużą, a on usługuje drugim.
I trwa ich harmonia
do końca liściego żywota do jesieni.
Prawie razem żółkną, czerwienią się,
brunatnieją wspólnie i spadają jedne za drugimi
te proste, pełne i kształtne,
i te niezbyt pełne, mniej foremne czy piękne.
Bo kres żywota dla wszystkich liści
jednako jest twardy.
10 grudnia 2004
|
|
|
|
Zdumiona matka
Zaszokowana i zdumiona matka
tchu złapać nie może: Co się stało córce?
Zawsze potulna, grzeczna, uśmiechnięta przymilnie,
pozwalająca się myć, ubierać, karmić
dziś tupnęła nogą i zaczęła krzyczeć:
Ja więcej już nie chcę waszego wyręczania mnie w życiu
w każdej, każdej czynności!
Ja nie chcę, nie chcę, nie chcę,
byście wy za mnie żyli!
Bo ja chcę żyć sama, na własny rachunek
i własnym wysiłkiem!
Ja, niepełnosprawna, chcę być jednak sprawna,
na tyle być sprawna, na ile mi trzeba, ile wypracuję.
Chcę sobie w życiu sama dawać radę.
Ja chcę być człowiekiem nie posągiem, nie lalką!
Nie róbcie za mnie tego, co sama powinnam,
chociażby z wielkim trudem.
Ja chcę żyć, uczyć się, pracować,
tworzyć nawet pragnę!
Nie dam się zepchnąć na margines życia!
Wy dajcie mi szansę, akceptujcie mnie tylko,
wspierajcie w wysiłku!
Przecież niepełnosprawni osiągają wyniki
w sztuce, w sporcie, w działaniu społecznym.
Jak chcecie mi pomóc, to mądrze bądźcie ze mną.
Matka zbulwersowana, ale wyraźnie szczęśliwa i dumna
rzekła tylko do mnie:
A ja muszę się teraz także wiele uczyć:
zachować złoty środek i wiedzieć wyraźnie,
kiedy trzeba pomóc, a kiedy nie przeszkadzać dziecku.
12 grudnia 2004
|
|
|
|
Co jest dzieciństwo
Jeśli nie staniecie się jak dzieci... (Mt 18,3)
Powiedz, powiedz co jest dzieciństwo
Dzieciństwo to złota karoca poetów
którą wjeżdżają w swój świat pełen dziwów
Dzieciństwo to czyste okno tego świata
przez które da się widzieć
cały urok życia
To zielona żabka
skacząca po zielonej trawie
i patrząca ci czujnie w twoje czułe oczy
To głęboka studnia
odpowiadająca echem
toczącym się po latach
jak wiadro po betonach
Dzieciństwo to pies z kulawą nogą
biegnący sobie drogą
który tak chwycił za serce
że trzyma do dzisiaj
Powiedz, powiedz jeszcze...
Dzieciństwo to tęcza
rozpięta nad życiem
od urodzenia aż do śmierci
To bieganie boso
po kwietniowym śniegu
i zrywanie spod niego złocistych kaczeńców
żeby je ogrzać własnym tchem
Dzieciństwo to koło
kręcące się nieskończenie
i mieniące się wszystkimi barwami tęczy
To rozkosz taplania się w kałużach
po lipcowym deszczu
w których się niebo odbija
i które nigdy nie wysychają
I jeszcze...
co jest dzieciństwo?
To chowanie głowy w watę mchu
przed basowym grzmotem
który się toczy po niebie
jak beczka z żywym wołem
po drewnianym moście
To słuchanie ustami
bajań stryja Franka
który wstrzymuje mowę
zawsze w takim miejscu
żeby dech zapierało
Jeszcze, jeszcze powiedz...
To przekomarzanie się z kukułką
i przeklekiwanie się z bocianem
na dziadkowej stodole
Dzieciństwo to niezniszczalna szklana kula
do zadumy nad światem i nad sobą
Powiedz jeszcze
co jest dzieciństwo
Dzieciństwo to czysta poezja
wytryskająca z niego
jak soki z winogron
To fragment rzeczywistości
zatrzaśnięty w pamięci serca
i wyskakujący z niej
jak fotografia z automatu
Dzieciństwo to zaklęta w tobie
tęsknota do piękna i dobra
którą masz zadane
zrealizować w świętość
i przenieść do wieczności
To jest dzieciństwo
I tyle innych dziwów życia...
Kielce, 2001
|
|
|
Łzy serdeczne
Choć tak cierpiałeś, nasz Ojcze Święty,
to myśmy wciąż nie wierzyli,że możesz stąd odejść.
Zbyt nagłe dla nas to Twoje odejście.
I pewnie zawsze by było... choćby za lat dziesięć!
Płyną po Tobie łzy szczerego żalu
przez cały glob ziemski,
ten glob, co opasany koroną cierniową,
plecioną niustannie z kolców naszych grzechów.
A jednak to glob czujący, spragniony miłości,
którąś Ty hojnie rozdawał z uśmiechem.
Te łzy po Tobie płynące oczyszczają nasz świat ułomny,
leczą zranienia zadawane wciąż ludziom przez ludzi,
koją rany po cierniach także własnych grzechów.
To łzy poruszeń sumienia,
łzy głębszej refleksji, którąś w nas dzisiaj rozbudził.
To są, Ojcze Święty, łzy miłości do Ciebie,
także miłości do ludzi i do Pana Boga,
którego nam teraz tak bardzo zbliżyłeś.
To łzy pokuty i żalu za nasz egoizm i małóść,
łzy postanowień na lepsze,
łzy prośby do Ciebie o pomoc u Boga w tej sprawie,
łzy przepraszania Boga, Ciebie, jak i samych siebie.
Przyjmij te łzy serdeczne, Święty Ojcze narodów,
i zanieś je od nas do nieba.
to Twój plon z tego świata - twój ziemski urobek -
te ludzkie serca, któreś zdobył miłością
i Bogu w Trójcy Najświętszej je dajesz z pokorą,
i Matce Zbawiciela, mówiąc: Totus Tuus - lecz oni też Twoi.
(z tomiku " Zostałeś w nas Ojcze Święty")
|
|
|
Trudne rozstanie
Tak się nam trudno z Tobą rozstać, Janie Pawle Święty,
tak się nam trudno rozstać...
Tyś zauroczył nas na życie i na śmierć.
Wciąż jeszcze słuchamy drogiego nam głosu
i pragniemy patrzeć na Ciebie bez końca,
nasz Ojcze niby ziemski, a już i nieziemski.
Jesteś wciąż z nami - taki żywy...
Młosość i starość razem teraz...
Migawki z wieczności?
Setki, tysiące medialnych scen z tobą...
Twoich uśmiechów, gestów, dowcipnych powiedzeń,
przekomarzań z młodymi.
To znowu jesteś skupiony, rozmodlony, stroskany.
Płynie głęboka rzeka Twoich słów...
Swym ciepłym głosem łzy z oczu wyciskasz,
serca topnieją jak wosk.
Siła osobowości Twojej, Twa moc
- jaśniejąca dziś w lustrze mediów -
zdumiewa nas i rozpala jak węgle rzucone
w żar miłości do Boga i ludzi.
Żyjesz w nas intensywniej niż dotąd bywało.
Jakże się nam tu z Tobą rozstać,
Wielki Rodaku nasz i Bracie?
Czy jednak musimy?
Wszak chrystus nas zapewnił o świętych obcowaniu,
Zostań więc, Ojcze, z nami! Zostań z nami!
Bo teraz już możesz.
5 kwietnia 2005
(z tomiku " Zostałeś w nas Ojcze Święty")
|
|
|
Umiłowany uczeń Mistrza
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się
zaprze samego siebie...
(Łk 9,23)
Księdzu Arcybiskupowi Stanisławowi Dziwiszowi
Pan Cię powołał na Anioła Stróża
dla Namiestnika swego - Wielkiego Papieża.
I jakże wiernie przy Nim stałeś
aż do grobowej Jago deski!
Spełniłeś swą misję do końca.
Wdzięczność i podziw - oto me przesłanie.
Kto drugi tak by się zaparł swego "ja" dla Pana
i wyrzekł własnych celów życia?
Któż by poświęcił tak bez reszty
siły swe i zdrowie!
Jak Jan stałeś do końca pod krzyżem.
Jak Jan - umiłowany uczeń Mistrza.
Osieroceni przez drogiego Ojca,
bolejemy nad sobą,
choć byliśmy z dala!
A cóż Ty przeżywasz, wierny Archaniele,
co byłeś Mu bratem, ojcem,synem - Polską!
Byłeś Mu tarczą i prawą ręką,
a z czasem i lewą...
i nogami, i uchem, i okiem,
i ustami nawet - i komorą serca!
Tobie to serce po synowsku pęka!
I ta nagła pustka...
Tylko Ty wiesz jeden, jak Ojciec był drogi!
Z Nim życia szmat caly spędziłeś w Ojczyźnie,
i na obczyźnie, i w pilgrzymowaniu
po rubieżach świata.
Z Nim też i przy Nim zmartwychwstaniesz w Panu
i pozostaniesz z Nim na wieki!
A dzisiaj niech Cię miłość Ojca wspiera
i łaska od Boga!
I nasz modlitwa.
16 kwietnia 2005
(z tomiku " Zostałeś w nas Ojcze
|
|
|
Idąć przez Niniwę
Wspinam się z ciężką betonową kulą
po wysokich schodach i chce mi się ją po prostu upuścić
- poddać się we wszystkim.
Zbywa mi dziś boleśnie na energii ducha,
nie mam jej za ćwierć centa, zresztą ogranego
(fizyczna siła już dawno przestała się liczyć).
Brak mi doprawdy ochoty do walki.
Po co mi te zawody? Co w nich komu po mnie?
Czego ja, słabe stworzenie, wśród herkulesów szukam?
***
Panie, ja jestem tylko słabym Jonaszem-jąkałą.
Tak jak on mam ochotę uciec na kraj świata.
Zmęczenie już czuję i starość,
czas mi pośpiesznie z mego dzbanka wycieka,
a niekiedy strugą bezużytecznie się leje...
Komuż to i na co takie naczynie potrzebne?
Czy chcesz mnie jednak, Panie Boże, wydobyć
z ponurych wnętrzności wielkiego odmętu
i każesz mi iść przez naszą Niniwę,
i prawo Twoje twarde a miłosierne głosić?
To dorzuć mi trochę talentów i odwagi, i siły,
tudzież potężną tubę daj mi, mocny Boże,
bo Niniwa jest wielka i głucha, a mój głos słabiutki.
***
Wiem, Panie, że Ty się wspiąłeś z ciężarem- naszych win-
na najwyższą górę: biczowania, urągań i wzgardy,
i na gwoździe krzyża - na niedościgłą Golgotę,
a ja się tu nad swoją słabością użalam.
8 stycznia 2005
( z tomiku "Idąc przez Niniwę)
|
|
|
|
Do Lepolda Staffa pytanie
Wybredny Esteto,
Poeto przedniego wysokiego smaku,
wyczuwający najdrobniejszy zgrzyt
na strunie wiersza.
Mistrzu słowa, obrazu i dźwięku w poezji.
Ambasadorze prawdy moralnej
wykuwanej w sztuce,
oświetlającej dwie kamienne tablice,
sterczące słupy przydrożne człowieka.
Po wszystkich modelach poezji
kroczącący swobodnie jak książę udzielny
po salonach królewskich galerii.
W każdym stylu i nurcie poruszający się pewnie
jak ryba w dowolnych jeziorach.
Czujący duszę poezji jak rzadko kto inny.
Powiedz mi, ArcyPoeto,
czyś się już dowiedział od Stwórcy,
co to naprawdę jest piękno:
- w duszy, w życiu,
w przyrodzie i w sztuce?
14 sierpień 2005
( z tomiku "Idąc przez Niniwę)
|
|
|
Byłeś człowiekiem
Byłeś, nasz Ojcze Święty, człowiekiem z krwi i kości,
o tęgiej krzepie za młodych lat,
i z chorób też człowiekiem byłeś w swej starości.
I humor podtarzański Ci się trzymał, gazdy godny,
nasz ukochany Góralu, jakże bardzo polski!
Z ducha zaś widniałeśjak szczyt wielkiej góry,
a z umysłu i z serca błyszczałeś na ziemi
niczym gwiazda -słóńce spalająca chmury.
My wszyscy przy Tobie tacy mali... niemi...
I ziemski Anioł Stróż Twój jest od naszych inny,
co tylko duchem są koło nas przecie.
Twój Anioł zasię jest z ciała i z limfy
i po góralsku wiernie oddany Ci życiem,
jak za dni Twoich tutaj także i po Twojej śmierci.
( z tomiku "Idąc przez Niniwę)
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|