Anegdoty artystyczne
|
|||
Bogumił Wtorkiewicz Z cyklu „Anegdoty artystyczne” Oskarowe nagrody Dnia 29 września 2018r.9 sobota, godz.14.00 |
||
Z cyklu " Anegdoty artystyczne " Postępujące choroby o godz. 14:00, u podnóża zamku w Chęcinach, odbyło się artystyczne spotkanie przy ognisku członków Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach. Właściciel terenu Stanisław Piotrowski zapewnił ziemniaki, kiełbasę, chleb i inne artykuły spożywcze potrzebne na tą okoliczność. Rozmowy były bardzo miłe i pouczające dla zebranych. na temat stanu medycyny w kraju. Posłużyła się osobistym, cielesnym doświadczeniem. Leczyła się u kilku lekarzy w wyniku czego ci mistrzowie medycyny popsuli jej po kolei wszystkie narządy wewnętrzne. Oczywiście wraz z kolejnym niedomaganiem kolejnego narządu, trzeba było kupić następne lekarstwa. Ostatecznie Anna musiała chodzić do apteki z dużym workiem, by pomieścić wszystkie medykamenty. malarką Marianną Włóką, Marianna jest chora na nic, pomimo to bierze torbę leków. Każdy nowo wyprodukowany lek niezależnie na co, jest zapisywany artystce. Na razie. I nie widać końca w tym procederze. także osobistym doświadczeniem o dentystach. Annie trzeba było wstawić plombę. Poszła do dentysty prywatnie. Ten zaczął jej maszyną wiertniczą robić dziurę w zębie. Anna zorientowała się, że to może trwać bez końca i uciekła z gabinetu. Całe szczęście, że nie zapłaciła za zrobienie tej dziury. Była ona na tyle duża, że jak Anna chciała zjeść całego ziemniaka, to ten wpadł do tej dziury i trudno było go wydostać o Ostatecznie poszła w Gdańsku do prawdziwego dentysty i ten wszystko zrobił jak należy. Zebrani przy ognisku zainteresowali się tą znakomitą usługą. W tej sytuacji kielczanie, szczególnie członkowie TPSP będą jeździć do Gdańska w celu leczenia zębów. Trzeba jeszcze wspomnieć, że ten dentysta wyciąga z dziąsła nowe zęby po tych co wypadły i robi to bezboleśnie. |
||
Bogumił Wtorkiewicz Dnia 27 kwietnia 2012r., piątek, o godz.16.00, FRASZKA Klub Prawnika "Hipoteka", |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu ANEGDOTY ARTYSTYCZNE Sport to intelekt i odwrotnie albo Julian czytał mi fragmenty wspomnień ze swojego życia. Dobrze, że napisał je jako ważne z dwóch powodów: 1- Dla siebie, ku indywidualnej pamięci. 2- Dla potomnych, ku zdobywaniu nauk życiowych przez które przeszedł Julian. Jadąc sutobusem do domu, już zacząłem przygotowahia psychiczne do następnego wieczoru noworocznego. Jest on ważny dla mnie, tym bardziej, że czeka trunek wyprodukowany w zakonie Benedyktynów w Belgii. Znam jego boski smak, dlatego z emocjonalnym pragnieniem oczekuję mojej wizyty u Juliana. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz
z cyklu
Spotkanie cyganerii literatury w Bocianim Gnieździe Również była zauważalna suknia Danieli. Długa i koronkowa. Daniela stwierdziła, że będzie, to jej ubiór służbowy na naszych zebraniach. zadowolony. Po godzinie 20.00 wyszedłem z Anną Lachnik i Markiem Skuzą. Marek nie spożywał napojów typowych na ten wieczór, dlatego odwiózł nas cało i zdrowo do domów. Z pieskami Danieli pożegnałem się ciepło i wylewnie tym bardziej, że od nich także dostałem zaproszenie na następnie imprezy. PS. Mnie spotkał szczególny dar losu. Na spotkanie przyszedłem sam, a wyszedłem z krową i łodzią. W taki sposób ukształtował się wosk wlany do wody. Przecież był to dzień andrzejkowy. |
||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu ANEGDOTY ARTYSTYCZNE Celina do d... i Małgorzaty. Było trochę mrozu, śnieg napadał znacznie, dlatego idąc przez ulice, nabrałem ducha noworocznego. Wszedłem do pokoju służbowo-towarzyskiego. Tu atmosferę dopełniła tłusta wizualnie choinka, ładnie ozdobiona i połyskująca lampkami. Celina zaczęła mi przyrządzać kawę. W sposób bolesny zwierzyła mi się, że jest przeziębiona, ma katar i ogólnie źle się czuje. By zdecydowanie określić swój stan ducha i ciała powiedziała - jestem do d ...! Zgodnie z naturą ludzką rodzaju żeńskiego, przytaknąłem aprobująco, pomijając oczywiście chorobę. Niezależnie od warunków Celiny, spotkanie ruszyło. Pokazała mi wyświetlane na komputerze zdjęcia z przedstawienia teatralnego, w którym brała udział. Zdjęć jest dużo i przedstawiają poszczególne momenty sztuki. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu " ANEGDOTY ARTYSTYCZNE" Nagły telefon |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu ANEGDOTY ARTYSTYCZNE Szczyt nadzwyczajny Następnie wznieśliśmy wielokrotnie toast za jego zdrowie wlewając trunki w gardła nasze. Rozmowa była ożywiona, gdyż każdy miał coś do powiedzenia. Julian uhonorował panie własnymi pracami malarskimi, które namalował ręcznie. Wcześniej wymyślił jak to zrobić. Dorota i Anna wykonywały pamiątkowe zdjęcia. Ich praca jest ważna, gdyż fotografie zawierają podobizny ludzi o wyjątkowych osobowościach. |
|||
Fraszki
na Zytę Trych I
II
III Zyta w kwietniu ma imieniny, |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Gorzkie żale Norberta |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Zyta na warsztacie |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne
|
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Julian tradycyjnie przygotował wspaniałe zakąski i trzy rodzaje trunków. Najpierw wznieśliśmy toast za nowy rok rodzimą wódką przezroczystą. Następny toast był podbudowany trunkiem wyprodukowanym przez zakon Benedyktynów z Belgii. Napój bardzo ostry ale dobry smakowo. Później był koniak. Ku mojemu małemu zmartwieniu, nie było jeszcze czwartego trunku czyli wody gazowanej, cytrynowej, zimnej, wyjętej z lodówki. Julian powiedział, że mu nie dostarczono. Wyjął tylko znaną mi flaszkę z tworzywa sztucznego ze śladową ilością tego trunku. Nie grymasiłem, gdyż symbol został zachowany. Bardzo dobrze nam się rozmawiało . Stwierdziliśmy, że te spotkania są już historyczne, które należy kontynuować. Powiedziałem, że niech to będą „kolacje wtorkowe”. Nazwa została zaakceptowana jednogłośnie. Julian pokazał nam bardzo ciekawą, piękną i znaczącą pamiątkę czyli herb swojej rodziny. Herb jest piękniej wykonany jako dzieło sztuki rzemiosła artystycznego. Po godzinie 21.00 z Norbertem pożegnaliśmy Juliana. Wyszliśmy. Wieczór był piękny wzmacniający nasze doznania atmosferyczne poprzez trunki. Do domu wkroczyłem pełen natchnienia twórczego. Efektem jest ta anegdota artystyczna napisana następnego dnia rano. Po jej napisaniu jeszcze bardziej nabrałem ochoty na życie artystyczno towarzyskie, ponieważ za tydzień kolejne spotkania noworoczne. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne CUD JULIANA W pewnej wsi był problem z wykopaniem studni. Problem nie polegał na wykopaniu dziury w ziemi, ale zamiast wody na dnie powstała pustynia. Nieszczęśnik już miał umrzeć z pragnienia, ale na szczęście objawił mu się Julian. Julian natchniony wiedzą nadprzyrodzoną i wywodzącą się z ziemskich badań naukowych, zwrócił się do gospodarza mówiąc zaprawdę powiadam ci, w tym miejscu kop studnie aż dokopiesz się do gliny. Gdy to uczynił, kop jeszcze tylko jeden metr a ujrzysz wodę. Natychmiast gospodarz został owładnięty bezdyskusyjną wiarą. Zaczął kopać. Nie wnikając w szczegóły całej operacji, na końcu jego trudu ukazała się rzecz nadzwyczajna woda. Chłop upadł na kolana przed Julianem składając mu hołd. Szybko rozeszła się wiadomość o tym cudzie w całej okolicy. Od tego momentu całe rzesze ludzi szły za Julianem, by ten wskazywał im, gdzie jest woda. W ten sposób już nikt do dnia dzisiejszego nie pragnie tam wody. Znalazł się także właściciel stawu, który zwrócił się do Juliana z prośbą, by ten w cudowny sposób zapełnił mu staw rybami. Nie wiem, czy cud się dokonał. Nasze spotkanie było wyborne. Krótko skomentował to Norbert mówiąc takie spotkania są miłe, gdy się jest w takim towarzystwie to jedzenie i picie nie szkodzi. Mogę to potwierdzić, gdyż dotychczas na umyśle ani na ciele nie zauważyłem negatywnych zmian. W pewnym momencie Norbert wpadł w duże zaniepokojenie. Nagle przypomniał sobie, że ma żonę. Postanowił iść do domu i ją odwiedzić. Pożegnaliśmy Norberta ze zrozumieniem. Z Julianem posiedzieliśmy jeszcze kilkanaście minut dochodząc do jednego i słusznego wniosku musimy koniecznie zorganizować kolejny wieczór sylwestrowy. Nie było głosów wstrzymujących się czy przeciwnych. Uchwała jednomyślnie zapadła. |
|||
Członkowie TPSP w anegdocie
Kobyła na parkingu Dzielenie skóry na niepoczętym niedźwiedziu |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Kolacja standartowo wyśmienita. Trunki także. Ja witałem nowy rok koniakiem, a Julian wódką przezroczystą. Wybór zadowalający obie strony. Ten wieczór poświęcony był jednej z wielu pasji Juliana, którą był sport w kategorii boksu. Twórca będąc studentem ćwiczył tą dziedzinę. Dzięki nabytym umiejętnościom, poskramiał barbarzyńców w obronie ludzkich wartości, sprawiedliwości i dobra. Popieram takie działanie, gdy czytanie przekazów szczytnych duchem ze świętych ksiąg nie działa na barbarzyńcę. Dzięki Julianowi osiągnąłem kolejny stopień doskonałości duchowo- fizycznej. Sprawdziło się przysłowie, które mówi, że mądrym jest ten, kto otacza się ludźmi mądrymi. Julian czytał mi fragmenty wspomnień ze swojego życia. Dobrze, że napisał je jako ważne z dwóch powodów: 1- Dla siebie, ku indywidualnej pamięci. 2- Dla potomnych, ku zdobywaniu nauk życiowych przez które przeszedł Julian. Jadąc autobusem do domu, już zacząłem przygotowania psychiczne do następnego wieczoru noworocznego. Jest on ważny dla mnie tym bardziej, że czeka trunek wyprodukowany w zakonie Benedyktynów w Belgii. Znam jego boski smak, dlatego z emocjonalnym pragnieniem oczekuję mojej wizyty u Juliana. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne
Ten wieczór tryskał humorem i radością życia. Tryskały także trunki. Najpierw wypiliśmy wódkę bezbarwną w ilości zapowiadającej dobrą atmosferę. Następnie trunek wyprodukowany przez zakon Benedyktynów w Belgii. Nie było tego wiele biorąc pod uwagę wcześniejsze nasze spotkania, dlatego podczas tego butelka została wykończona. Pragnę zwrócić uwagę, że ta butelka była piękna artystycznie kształtem, kolorem szkła głębokim granatem, liternictwem i znakiem graficznym. Smakiem trunek odpowiadał poprzednio wymienionym zaletom. Następna flaszka zawierała koniak o ładnie brzmiącej nazwie „Napoleon”. Wznieśliśmy uroczysty toast o przyjacielskim przesłaniu zdrowie nasze w gardła wasze. Przy okazji Norbert przypomniał epizod ze swojego życia towarzyskiego w latach 70 XX wieku. Był u swojego przyjaciela. Tam również był „Napoleon” i to w ilości dwóch butelek. Pomimo całościowego wypicia tego płynu, Norbertowie nic złego się nie działo. Może dlatego, że „Napoleon” mógł wówczas być kupiony tylko za sprawą cudu. Podczas spotkania Norbert jadł w ilościach śladowych równie wyborne potrawy. Na nasze niepokojące pytania, co tak mało je, Norbert ze smutkiem odpowiedział, że czeka go kolacja w domu, którą ma spożyć z widocznym zadowoleniem. U nas nie może dużo jeść, żeby żona Zuzanna nie podejrzewała go, że w jakimś przytulnym mieszkaniu już się wystarczająco nasycił. Jedzeniem także. Julian jak zawsze w sposób szarmancki na bieżąco uzupełniał wiktuały. Ja uzupełniałem kieliszki oraz szklaneczki zimną, aromatyczną, cytrynową wodą. Tym razem dostarczono ją do Juliana na czas. Przyjechałem do domu gorący w pomysły jak wulkan. Jednym haustem napisałem tę anegdotę. |
||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Naszą rozmowę przerwali tylko, ale bez większego utrapienia, pracownicy, którzy wpadali na kilka sekund w celu wymiany dziennych uwag. M.in. przyszedł też pracownik odśnieżania służbowego parkingu. Właśnie śnieg padał i odgarnianie jego byłoby trochę uciążliwe i bez większego efektu na dłuższy okres. W końcu pracownik stwierdził, że śnieg odgarnie na wiosnę, co będzie gwarancją, że jego praca nie pójdzie na marne. Podczas ożywionej rozmowy na tematy nas interesujące, Celina w pewnym momencie powiedziała, że zna kompozytora, który pisze teksty do wierszy. To zdanie oznajmujące przyjąłem ze spokojem. Po sekundzie ze strony Celiny padło poprawienie, uzupełnienie i sprostowanie jej znajomy kompozytor pisze muzykę do wierszy. Tę wypowiedź także przyjąłem ze spokojem. Poranek artystyczny z herbatą o egzotycznym smaku przebiegł jak zawsze w uniesieniu duchowym. Kolejne poranne spotkanie już wkrótce.
|
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Albo uroda życia - Zgięta chusteczka, krawędziami, powoduje na twarzy krwawe i bolesne rany trudno gojące się. - Powierzchnia nie wchłaniająca żadnych płynów, w tym wypadku resztek kawy z mojej buzi. Gdybym zaczął wycierać nimi moją twarz, dzięki kolorystyce kawy upodobniłbym się do murzyna. Następnie przeszliśmy do omówienia różnych problemów poezji. Celina podzieliła się ze mną uwagą dotyczącą poziomu tej twórczości jednej z autorek. Niepokojący jest fakt, że ta pani swoją poezją zaraża dzieci. Celina jednoznacznie to określiła dzieci karmi pierdołami. Należy zbadać, jaki wpływ będzie miała ta żywność na zdrowie psychiczne i intelektualne dzieci. Celinę dotyka jeszcze jedna przykra dolegliwość, gdyż jej koleżanka dostaje prestżowe oferty zawodowe, a ona ma je realizować. Westchnąłem głęboko na zakończenie tego zwierzenia, które pozostaje otwarte do załatwienia. Biura nie są tylko nieprzyjazne dla pracowników, ale mają pewną wartość. Stwierdziliśmy z Celiną, że komputery i inne urządzenia mechaniczne są dla nas bezwartościowe. Natomiast my jako osoby zajmujące się m. in. pokazami mody- takie wyposażenie biur jak firanki, zasłony, obrusy, liczydła koralikowe i inne przestarzałe urządzenia są cenne do kolekcji mody. W tym to celu zamierzamy obrabiać biura dla dobra wzornictwa odzieżowego. Na marginesie Celina dodała, że u niej w domu, kokardy leżą pod schodami do wykorzystania. Zapamiętałem tę informację. Siedząc w spokoju ducha, w pewnym momencie pod blatem biurka zauważyłem dolną połowę ciała Małgorzaty. Zacząłem bliżej przyglądać się temu widokowi. Ta dolna część ciała częściowo była przykryta jasną spódnicą na której były ciemne liście. Spojrzałem na zasłonę w pokoju. Zasłona i spódnica kolorystyką i elementami ozdobnymi współgrały ze sobą. Małgorzata na zasłonce byłaby cennym ozdobnikiem pokoju biurowego. Trzeba jeszcze dodać, że od czasu do czasu poruszająca się pod biurkiem wspomniana część ciała Małgorzaty, była dodatkowym elementem estetycznym. Ważną funkcję w tym pokoju sprawuje Jagoda. Jest to dział relacji z partnerami. Jagoda w tym zakresie ma sukcesy zawodowe m. In. Wyszła za mąż. Kłopotów mogą przysporzyć następni partnerzy petenci. Któregoś dnia Jagodę spotkałem na ulicy. Był ciepły, słoneczny , letni dzień. Natychmiast zauważyłem na jej ciele piękną sukienkę „w łączkę”. Wyglądała uroczo, gdyż sukienka jest dobrze dopasowana. Nie obyło się bez zabawnego skojarzenia. Jagoda ma długie, kręcone włosy jak młody lew. Spoza swojej sukienki „w łączkę” wyglądała jak uroczy lewek siedzący na sawannie pośród bujnej trawy. Widok rozkoszny. Idąc dalej, starałem się nie patrzeć na ludzi, by nie popsuli mi tego widoku. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz
I Dwadzieścia lat Fundacji, II Antoni Dąbrowski, III „Radostowa” znane pismo, IV Przez urocze Ponidzie, |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne Wieczór noworoczny u Juliana Godziny wydawania posiłków: godz.8.00 /rano/ - śniadanie godz.14.00 obiad Jeśli rano punktualnie o godz. 8.00 stołówka jest jeszcze zamknięta czyli pusty parapet bez jedzenia, gołębie organizują pobudkę dla kierownika stołówki poprzez dziobanie w szyby. Skutek jest pozytywny. Są też wydawane specjalne posiłki dla dzikich kaczek. Odbywa się to przy budynku na trawniku. Sylwetka Juliana jest rozpoznawalna przez kaczki dlatego stołówka pod gołym niebem działa doskonale. Moje przypuszczenie było słuszne. W tej sytuacji wyszedłem jeszcze bardzie zadowolony z bieżącego oczekując następnego. Przy okazji dostąpiłem natychmiastowego natchnienia do napisania niniejszego tekstu, by ja najszybciej wręczyć go Julianowi przy już historycznym stole. Tak też się stało. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne albo KRATKA- MAŁGORZATKA Kratka- Małgorzatka |
|||
Bogumił Wtorkiewicz z cyklu Anegdoty artystyczne KONIAK Z MUSZTARDĄ Gospodarz wieczoru czyli Julian, jak zawsze zapewnił artykuły potrzebne do tego typu zebrania artystycznego. Napoje były przedniej marki. Co chwilę musiałem odkręcać zakrętki od różnych butelek. Przy tych czynnościach nie czułem się męczennikiem. Wprost przeciwnie. Każde odkręcanie dowolnie wybranej butelki wprawiało mnie w miły nastrój. Przed nami stały różne naczynia szklane także z różnymi napojami. Jednym słowem była klęska obfitości, Przykładem niech będzie rada Norberta dla Juliana - wódkę popijaj koniakiem. Wszyscy byliśmy Pod szampańskim nastrojem. Wręczyłem Norbertowi i Julianowi anegdotę artystyczną pt. "Cud Juliana" z naszego ostatniego spotkania. Norbert czytał ją na głos. Jako autor przysłuchiwałem się tekstowi, czy mi się podoba. Mój tekst już się skończył, ale Norbert bez zatrzymywania się zaczął dodawać własny. Muszę podkreślić z zachwytem, że natychmiast wymyślony przez niego. Wspomniał w nim, że na stole powinna być także musztarda o której wszyscy zapomnieliśmy zajmując się wieczorem noworocznym. Julian natychmiast wyjął z lodówki ten produkt. Pojawienie się musztardy uczciliśmy toastem z koniaku. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz Z cyklu „Anegdoty artystyczne” Kobyła w warsztacie Dnia 14 grudnia 2010r, wtorek, o godz. 16.00, odbyło się uroczyste, świąteczne spotkanie członków Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach. Jak zawsze przy tego rodzaju okazjach, było gwarno, parno i wesoło. Na stołach rozłożyła się nadwyżka żywności i napojów, zarówno dla wegetarian i innych żerców. Nastąpiła chwila składania sobie życzeń. Tłum wokół stołów był gęsty i hałaśliwy jak tłum pasażerów do pociągu, który spóźnił się o trzy dni. Składano sobie życzenia wszystkiego najlepszego co może człowieka spotkać na tym świecie. Nie usłyszałem, by składano sobie życzenia wszystkiego najgorszego. W zamęcie cielesnym, w pewnym momenicie, stanąłem naprzeciw Małgorzaty Sajkiewicz Kręt. Nasze życzenia były gorące. Przy okazji zapytałem, czy przyjechała swoją kobyłą. Nie przyjechała, gdyż kobyła zachorowała i aktualnie przebywa w warsztacie. Dla nie wtajemniczonych w życie członków TPSP pragnę wyjaśnić, że kobyła to duży samochód Małgorzaty. Dnia 19 marca 2010r, piątek, miałem okazję w nim siedzieć i jechać na spotkanie kulturalno- organizacyjne. Małgorzata objaśniła mi, że jej samochód jest duży jak wypasiona i w dodatku w ciąży kobyła, dlatego na umówionym parkingu jej samochód powinien być łatwo dostrzeżony przeze mnie. Tak też się stało. Wiadomość z ostatniej chwili!!! Kobyła opuściła warsztat. Czuje się dobrze podobnie jak Małgorzata i ja. |
|||
Bogumił Wtorkiewicz Z cyklu „Anegdoty artystyczne” Celina sika z czajnika Dnia 1 lutego 2011r, wtorek, o godz. 16.00odbyło się spotkanie członków Zarządu TPSP w Kielcach. Przy okazji przyszli jeszcze zwykli członkowie rodzaju męskiego, nie wiedząc o tym charakterze spotkania. Pozwolono im siedzieć. Będąc w tak wybornym Towarzystwie, zapragnąłem kawy tym bardziej, że Dorota Putowska zaczęła rżnąć na kawałki smakowite wizualnie ciasta.. Przy stoliku spożywczym krzątała się także Celina Ślefarska i oczywiście ja. Spojrzałem na czajnik z którego wydobywał się gwałtowny, siwy dym i słychać było w jego wnętrzu bulgoty. To znaki, że woda się zagotowała. Celina zaczęła mi wlewać wodę do szklanki, jednak to jej sikanie było bardzo cienkie. Pomyślałem, że może woda się wygotowała i już chciałem biec z czajnikiem do domu by nalać do pełna. Jednakże Celina powstrzymała mnie mówiąc, że czajnik inaczej nie może. Przyj ąłem to ze zrozumieniem tym bardziej, że udało się z niego tyle utoczyć wody, że moja szklanka i stojąca obok były pełne. Wkrótce wyjaśniła się sprawa dlaczego są ciastka i dwie smakowite flaszki stojące na stole. Okazało się, że Dorota ma imieniny. Obradom nadaliśmy miły charakter. Z tej okazji odśpiewaliśmy hymn okolicznościowy pt. ”Sto lat”. Celina siedziała naprzeciwko mnie. Natychmiast zauważyłem, że była odziana m. In. W sweterek gruby, prosty fasonem i sprawiający wrażenie, że skutecznie chroni przed zimnem. Celina w tym sweterku, do tego także w prostym uczesaniu, o niewinnej minie wyglądała jak bajkowa „Sierotka Celina”. Wzruszyłem się jej wyglądem tym bardziej, że doceniono jej duży bezgotówkowy wkład pracy na rzecz TPSP. Po przyjściu do domu całą noc przepłakałem na temat jej sweterka. Nad ranem wyjąłem z szafy mój sweterek, także o prostym fasonie. Założyłem na siebie. Spojrzałem w lustro. Ponieważ stwierdziłem, że ja także wyglądam niewinnie, uspokoiłem się. Cały dzień spędziłem owocnie, niezależnie co wykonywałem |
|||
Bogumił Wtorkiewicz Z cyklu " Anegdoty artystyczne" PORADNIK DIETETYCZNY Dnia 28 października 2010r., czwartek, odbył się wieczór artystyczny z cyklu "VI kręgu poetów" o temacie "Muzyka w poezji"o W wieczorze uczestniczyło znakomite towarzystwo poetów, muzyków, ludzi kultury. Po części artystycznej podczas której były czytane autorskie wiersze oraz muzyka fortepianowa połączona z pieśniami rozpoczęła się część towarzyska. Jak zawsze ma to miejsce atmosfera była szampańska - dosłownie i w przenośni. Oprócz wiodącego trunku była herbata, kawa i różne ciasteczka. Jednym słowem pito i jedzono. Wykonywano też pamiątkowe zdjęcia. W pewnym momencie utworzyło się grono pamiętnikarzy fotograficznych, którzy nawzajem utrwalali się na kliszach. Obok mnie była Celina Ślefarska. Miała w buzi i w rękach pokaźny zasób ciasteczek, dlatego jej wargi i dolna szczęka były w anatomicznym ruchu przeżuwania. Nie zawsze zdążyła zatrzymać swoją ruszającą się buzię w nieruchomości przy pstrykaniu aparatami. W rezultacie aparat odżywczy Celiny był w ciągłym ruchu pomimo, że wcześniej poprzysięgła być na diecie z takim rezultetem, by wszystkie zakupione ubrania wchodziły bez większych trzasków i prucia na jej ciało. Ostatecznie jedzenie Celiny przyczyniło się do powstania dzieła sztuki literackiej w formie fraszki. Zapomniała o diecie Dla bliskich znajomych Celiny jest druga wersja fraszki
Jak widać, wieczór artystyczno-literacki upłynął w owocnej, miłej i smakowitej atmosferze. Fraszka na odchudzającą się Celinę Wieczór poezji cykliczny |
|||